cone, nic nie poszło na marne. Ukochane moje dziecię przywróciło mię życiu i teraz ja z kolei przywrócę jej to, co stanowi najdroższą cząstkę jej samej. Z pomocą nieba dokażę tego!“ Tak mówił Manette. I Jarvis Lorry, patrząc na błyszczące oczy, na tchnącą energią twarz, na spokojne gesty człowieka, którego życie było jakby zatrzymane, jak się wstrzymuje wskazówkę zegara, a który teraz okazuję energję uśpioną przez czas bezruchu — uwierzył.
Rzeczy większe, niż te, które doktór Manette musiał zwalczyć, ustąpiłyby pod naporem tej energji. Pozostawszy na swojem stanowisku jako lekarz, którego obowiązkiem jest przyjść z pomocą wszystkim ludziom — wolnym czy niewolnym, bogatym czy biednym, złym czy dobrym — używał swego osobistego wpływu tak mądrze, że wkrótce mianowany został lekarzem inspekcyjnym trzech więzień, a między niemi La Force. Mógł zapewnić Łucję, że mąż jej nie jest już skazany na więzienie celkowe, ale siedzi razem z innymi. Widział się z jej mężem co tydzień i przynosił jej pełne słodyczy pozdrowienia — wprost z jego warg. Czasami mąż pisał do niej (chociaż nigdy za pośrednictwem doktora), lecz jej nie wolno było pisać do Karola, gdyż między innemi dzikiemi podejrzeniami o spiski w więzieniach, jakie rzucano na emigrantów, najniebezpieczniejsze było to, że mają zagranicą krewnych lub stosunki.
To nowe życie, jakie prowadził doktór, było niespokojne — niewątpliwie. Ale sprytny pan Lorry widział jasno, że życie to napawa go dumą, będącą dla doktora źródłem siły. Nie było nic niewłaściwego w tej dumie. Była to duma naturalna i szlachetna, ale pan Lorry patrzył na nią z ciekawością, jak na zjawisko zupełnie nowe. Doktór wiedział, że dotąd więzienie jego łączyło się w umyśle córki i przyjaciela z pojęciem jego słabości, braku energji, choroby. Teraz to się zmieniło i doktór wiedział, że cierpieniom swoim zawdzięcza potęgę, którą oni oboje uważają za jedynie mogącą zapewnić Karolowi bezpieczeństwo i wolność. Zmiana ta tak podziałała na doktora, że wziął w swoje ręce całą sprawę i żądał od nich, jako od słabszych, posłuszeństwa jemu, silniejszemu. Stosunek zależności jego od Łucji uległ zupełnej zmianie, jaką tylko prawdziwa miłość i przywiązanie wprowadzić może, z czego bowiem mógłby być bardziej dumny, jak nie z tego, że potrafił oddać przysługę jej, która tyle uczyniła dla niego! „Dziwne“, myślał sobie pan Lorry, „ale naturalne i słuszne. Tak, ujmij cugle, drogi przyjacielu, i trzymaj je mocno. Nie mogły się znaleźć w odpowiedniejszych rękach“.
Ale chociaż doktór używał wszelkich sił i nigdy nie przestał pracować nad uwolnieniem Karola, albo przynajmniej nad tem, żeby powołano go przed sąd, nie mógł zwalczyć ogólnego prądu czasu. Nowa Era rozpoczęła się. Król
Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom II.djvu/068
Ta strona została skorygowana.