Ponieważ dobrowolnie wyrzekł się tytułu, który był mu nienawistny, stanowiska, które było mu nienawistne, i opuścił ojczyznę (tu oponuje przeciw słowu emigrant w znaczeniu, jakie obecnie nadaje mu Trybunał), by żyć z własnej pracy w Anglji, miast z pracy innych ludzi we Francji.
Jakie ma na to dowody?
Podał nazwiska dwóch świadków: Teofila Gabelle i Aleksandra Manette.
Ale ożenił się w Anglii? przypomniał Karolowi przewodniczący.
Tak, ale nie z Angielką.
Z obywatelką francuską?
Tak. Z urodzenia.
Jej imię i nazwisko?
„Łucja Manette, jedyna córka doktora Manette, szlachetnego lekarza, który tu siedzi“.
Odpowiedź ta wywarła dobre wrażenie na audytorjum. Okrzyki uniesienia na cześć szlachetnego lekarza zabrzmiały w sali. Tak kapryśny był ten lud, że łzy polały się po policzkach niejednej twarzy, która przed chwilą surowo patrzyła na więźnia, jak gdyby niecierpliwie oczekując, kiedy będzie go można pochwycić, wygnać na ulicę i zabić.
Na tej krótkiej i niebezpiecznej ścieżce Karol Darnay stawiał kroki zgodnie ze wskazówkami ostrożnego doktora Manette. Ta sama ostrożna rada wskazała mu każdy krok, jaki miał jeszcze przed sobą, i wytknęła każdy cal tej drogi.
Przewodniczący zapytał dlaczego dopiero teraz, a nie przedtem, wrócił do Francji?
Nie wrócił wcześniej, odrzekł, ponieważ nie posiadał we Francji innych środków do życia nad te, których się zrzekł, w Anglji zaś mógł się utrzymywać z lekcyj języka francuskiego i francuskiej literatury. Wrócił przynaglony do powrotu listem obywatela francuskiego, który twierdził, że życie jego jest w niebezpieczeństwie z powodu nieobecności Darnay’a. Wrócił ratować życie obywatela i dać świadectwo — choćby z narażeniem swego życia. Czy to zbrodnia w oczach Republiki?
Zebrani wołali entuzjastycznie „Nie!“ a przewodniczący znów musiał dzwonić, by ich uciszyć, co mu się jednak nie udało, gdyż krzyczano tak długo „Nie!“, aż się to wszystkim nie sprzykrzyło.
Przewodniczący żąda nazwiska owego obywatela. Oskarżony wyjaśnił, że jest to pierwszy świadek podany przez niego. Odwołał się również do listu owego obywatela, który odebrano mu na rogatce, który jednak, w co nie wątpi, znajdzie się pewnie między dokumentami leżącemi przed Przewodniczącym.
Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom II.djvu/078
Ta strona została skorygowana.