Szpieg patrzał kolejno na obu gentlemanów, oni zaś obaj patrzyli z niekłamanem zdumieniem na Jerry.
„Powiadam panu“, mówił Jerry, „włożyliście do tej trumny kamienie brukowe i ziemię. Tylko mnie pan nie opowiadaj, że włożyliście Cly’a do trumny! To była komedja. Ja i jeszcze dwaj wiemy o tem!“
„Skąd wiecie?!“
„Co cię to obchodzi? Też!“ mruknął Jerry. „To z tobą mam porachunki, z tobą, coś rzucał podejrzenia na uczciwych kupców! Poderżnąłbym ci gardło za pół gwinei“.
Sydney Carton, który wraz z panem Lorry ze zdumieniem słuchali, jaki obrót przyjęła ta sprawa, w tem miejscu poprosili pana Crunchera, by się nieco umitygował i wytłumaczył.
„Innym razem, proszę pana“, odpowiedział Cruncher wykrętnie. „Obecnie niema czasu na tłumaczenie. Chodzi o jedno: on wie, że ten Cly nigdy nie leżał w trumnie. Niech piśnie słowo, że tak nie było, a złapię go za gardło uduszę go za pół gwinei“, pan Cruncher zatrzymał się na tej łaskawej ofercie, „albo pójdę go zadenuncjować!!!“
„Hm“, powiedział Carton, „widzę jedno. Mam jeszcze jedną kartę, panie Barsad! Jest rzeczą dla pana niemożliwą uniknąć denuncjacji w tym rozjuszonym Paryżu, gdzie cała atmosfera przesiąknięta jest podejrzeniami, zwłaszcza, że utrzymuje pan stosunek z innym arystokratycznym szpiegiem, z taką samą przeszłością jak pańska, i który posiada do tego jeszcze i tę tajemnicę, że udał umarłego i odżył na nowo! Sprzysiężenie w więzieniu... Sprzysiężenie cudzoziemców przeciw Republice! Mocna karta — karta Gilotynowa! Gra pan?“
„Nie!“ odpowiedział szpieg. „Rzucam swoje karty. Przyznaję, że byliśmy tak niepopularni śród motłochu, iż musiałem uciec z Anglji, by ratować życie, a Cly‘a tak śledzono i pilnowano, że nawet nie mógł myśleć o ratunku, chyba podstępem. Ale skąd ten człowiek wie, że to był podstęp — to dla mnie cud nad cudy!“
„Nie kłopocz ty się o tego człowieka“, odpalił niezadowolony pan Cruncher. „Dość będziesz miał kłopotu z tym oto gentlemanem! I słuchaj co ci powiem:“ — pan Cruncher nie mógł się powstrzymać, by raz jeszcze nie wyjechać publicznie ze swoją uczynnością — „złapię cię za gardło i uduszę za pół gwinei!“
Owczarek więzienny odwrócił się od niego o powiedział do pana Cartona głosem zdecydowanym:
„Kończmy więc. Niedługo muszę wracać na służbę, nie mogę tu zostać dłużej. Mówił pan, że chce i pan zrobić propozycję — jaką? Otóż nie żądaj pan zbyt wiele ode mnie! Jeżeli będzie pan wymagał ode mnie rzeczy, które mogą mię narazić, zaryzykuję raczej odmowę, niż zgodę! Krót-
Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom II.djvu/096
Ta strona została skorygowana.