tuliła się do niego. Żarłoczny członek sadu zatarł ręce, poczem jedną z nich, jak zwykle, zasłonił sobie usta.
Kiedy sala uspokoiła się na tyle, by można było mówić, wystąpił Defarge i pokrótce opowiedział historię uwięzienia: że służył u doktora jako młody chłopiec, potem to, jak doktora uwolniono i w jakim stanie znajdował się, gdy go uwolniono. Badanie trwało krótko a sąd szybko przystąpił do pracy.
„Czyście oddali zasługi przy wzięciu Bastylji, obywatelu?“
„Zdaje mi się“.
W tem miejscu jakaś wzburzona kobieta zawołała z tłumu:
„Byliście jednym z najlepszych patrjotów! Dlaczego nie powiedzieć jak było?! Byliście tego dnia kanonierem i jeden z pierwszych wpadliście do tej przeklętej twierdzy! Patrjoci, mówię prawdę!“
Była to Zemsta, która wśród oznak zadowolenia i zachęty tłumu składała swoje zeznania. Przewodniczący zadzwonił. Ale Zemsta, rozgorączkowana, wołała: „Gwiżdżę na dzwonek!“, w czem też znalazła poparcie.
„Opowiedzcie sądowi, coście tego dnia czynili w Bastylji, obywatelu!“
„Wiedziałem“, powiedział Defarge, patrząc na żonę, która stała u podnóża stopni, na które wstąpił Defarge, i nie spuszczała z niego oczu, „wiedziałem, że więzień, o którym mówię, był zamknięty w celi znanej jako Sto Pięć, Wieża Północna. Wiedziałem to od niego. Szyjąc buty pod moim nadzorem, nie mówił o sobie inaczej jak: Sto Pięć, Wieża Północna. Biorąc tego dnia do rąk broń, postanowiłem, jeżeli twierdza padnie, zbadać ową celę. Twierdza pada. Idę do celi w towarzystwie obywatela towarzysza, tu obecnego, i prowadzi nas klucznik. Badam celę bardzo dokładnie. W otworze komina wyjęto kamień i położono go z powrotem; znalazłem tam zapisany papier. Oto ten papier. Zbadałem próbkę pisma doktora Manette. To jest pismo doktora Manette. Oddaję papier, pisany ręką doktora Manette, w ręce Przewodniczącego“.
„Niech go odczytają!“
W martwej ciszy i milczeniu — więzień patrzał z miłością na żonę, żona odwracała oczy od niego tylko poto, by spojrzeć na ojca, doktór Manette nie odrywał spojrzenia od czytającego, madame Defarge nie odrywała oczu od więźnia, Defarge nie odrywał oczu od swojej zawziętej małżonki, a wszyscy patrzyli badawczo na doktora, który nie widział nikogo — przeczytano co następuje.
Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom II.djvu/107
Ta strona została skorygowana.