Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom II.djvu/135

Ta strona została skorygowana.

zobaczysz. Pamiętasz, wiem. Nie leży w twojej naturze zapominać. —“
Odjął rękę od piersi. Więzień, który przypadkiem spojrzał właśnie wgórę, zdziwiony tem, co mu każą pisać, doznał wrażenia, że ręka Cartona cofnęła się, a dłoń zacisnęła się.
„Czy napisałeś: zapominać?“ zapytał Carton.
„Napisałem. Czy masz w ręku broń?!“
„Nie, jestem bezbronny“.
„Co masz w reku?“
„Dowiesz się niebawem. Pisz dalej. Jeszcze tylko kilka słów“. Dyktował dalej. „— Rad jestem, że nadszedł czas, kiedy dać mogę świadectwo twym słowom. Że czynię to, nie najeży się tem martwić, ani żałować tego. —“ Kiedy mówił te słowa z oczyma zwróconemi na piszącego, ręka jego ostrożnie dotknęła twarzy Karola.
Pióro wypadło z rąk Karola — obejrzał się niespokojnie.
„Co to za woń?“ spytał.
„Woń?“
„Coś mię uderzyło!“
„Nic nie zauważyłem. Cóżby to mogło być? weź pióro i kończ! Śpiesz się! Śpiesz się!“
Jakby go pamięć zawiodła lub władze nagle go opuściły, więzień z trudem skupił uwagę. Kiedy spojrzał na Cartona zamglonym wzrokiem, dysząc ciężko, Carton, nie odrywając ręki od piersi, patrzał na niego badawczo.
„Śpiesz się! Śpiesz się!“
Więzień znów pochylił się nad papierem.
„— Gdyby było inaczej, —“ dłoń Cartona znów ostrożnie i wolno opuszczała się wdół, „— to nigdybym nie wyzyskał tej okoliczności. Gdyby było inaczej, —“ ręka Cartona dotknęła twarzy Darnay’a „— to tem większa byłaby moja odpowiedzialność. Gdyby było inaczej —“ Carton spojrzał na pióro i przekonał się, że więzień pisze jakieś nieczytelne zygzaki.
Dłoń Cartona nie dotykała już piersi. Więzień zerwał się, ze spojrzeniem pełnem wyrzutu, ale dłoń Cartona zamknęła się mocno na jego nozdrzach, a lewe ramię Cartona objęło go wpół. Przez kilka chwil więzień walczył z człowiekiem, który przyszedł złożyć zań w ofierze swoje życie. Ale już po upływie minuty czy dwóch leżał bez przytomności na podłodze celi.
Szybko, ale ruchem tak wiernym swemu celowi jak wierne było jego serce, Carton przebrał się w ubranie, które więzień odrzucił nabok, odgarnął wtył włosy i związał je wstążką, którą nosił więzień. Potem zawołał przyciszonym głosem: „Wejdź! Prędzej!“ Szpieg się zjawił“.
Widzisz, zapytał Carton, klękając przy więźniu, nie-