Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom II.djvu/155

Ta strona została skorygowana.

„Pośpieszą się, nie bój się!“
Stoją oboje w szybko rzednącym szeregu ofiar, ale mówią jakby byli sami. Oczy w oczach, głos przy głosie, ręka w ręku, serce przy sercu, dzieci tej samej Wielkiej Matki, niegdyś tak dalekie sobie, teraz odnalazły się na ciemnym gościńcu, by odejść razem do swej Ojczyzny i razem spocząć na Jej Jonie.
„Szlachetny i bohaterski przyjacielu, czy mogę ci zadać jedno pytanie? Jestem bardzo głupia i to mię niepokoi — trochę“
„Powiedz mi wszystko“.
„Mam kuzynkę, to moja jedyna krewna, sierota jak ja — bardzo ją kocham. Jest o pięć lat młodsza ode mnie, mieszka u pewnego fermera na południu. Nędza nas rozdzieliła, a ona nie wie o moim losie, bo nie umiem napisać — a gdybym nawet umiała, to jakżebym jej to powiedziała! Lepiej się stało!“
„Tak, tak, — lepiej się stało!“
„Jakeśmy tu jechali, myślałam, myślę teraz — kiedy patrzę w twoją dobrą, rozumną twarz, która mi dodaje tyle otuchy — myślę sobie: jeżeli Republika rzeczywiście tyle dobrego robi dla biedaków, jeżeli będą oni mniej głodni, i wogóle będzie im lepiej, to może ona będzie żyć długo. Może nawet dożyje starości“.
„I co dalej, moja droga siostrzyczko?“
„Czy przypuszczasz“, oczy, które się nie skarżą, w których tyle jest siły, napełniają się łzami, a wargi rozchylają się trochę więcej i szepczą, „że bardzo dłużyć mi się będzie czas, kiedy będę czekała na nią w tym lepszym świecie, gdzie znajdziemy wreszcie spokój — ja i ty?“
„Nie bój się dziecko. Czas tam nie istnieje i niema tam smutku“.
„Tak mię pocieszasz! Taka jestem głupia. Czy mam cię teraz pocałować? Czy przyszła już ta chwila?“
„Tak“.
Całuje go w usta. On całuje ją. Uroczyście błogosławią sobie. Szczupła rączka nie drży, gdy wypuścił ją ze swej dłoni. W cierpliwej twarzyczce — tylko słodka, pogodna siła. Przechodzi koło niego — przeszła. Kobiety robiące na drutach liczą: „Dwadzieścia dwa“.
„Jam zmartwychwstanie i żywot, powiedział Pan. Ten, który wierzy we mnie, chociaż umrze — żyw będzie. A kto żywie i wierzy we mnie — nie umiera“.
Szmer wielu głosów, wiele twarzy odwraca się, tłum stojący w zewnętrznych szeregach naciera tak, że cała