Strona:PL Karol Dickens - Opowieść wigilijna.djvu/081

Ta strona została uwierzytelniona.

widmo było nadzwyczaj poważne, wysokie; uczuł się przejęty strachem — duch nie poruszał się — prześlizgiwał raczej i nie mówił ani słowa.
— Czyż się znajduję wobec Widma Przyszłości? — rzekł Scrooge.
Duch milczał i dalej wskazywał ręką naprzód.
— Ukażesz mi cienie rzeczy, które się jeszcze nie stały, a które mają zajść w przyszłości? — Czy tak? — mów, duchu.
Górna część sukni widma ściągnęła się i pochyliła na chwilę, jak gdyby duch kiwnął głową. Była to jedyna odpowiedź!
Chociaż przyzwyczajony do towarzystwa istot nadprzyrodzonych, Scrooge doznał takiego przestrachu wobec tego grobowego milczenia, że nogi drżały pod nim jak we febrze, nie mógł się na nich utrzymać — czuł, że pada. Duch zatrzymał się chwilkę, jak gdyby chciał mu pozostawić czas zebrania sił i przyjścia do siebie.
Lecz niepokój i obawa Scrooge’a wzrastały z każdą chwilą — dreszcz lodowaty wstrząsał nim od stóp do głowy, gdy pomyślał, że pod tym grobowym całunem kryją się oczy wlepione weń nieruchomo: — Duchu przyszłości — zawołał — lękam się ciebie więcej, jak twoich poprzedników, których już widziałem. Lecz ponieważ wiem, że idzie tu o moje szczęście, o moje ocalenie, o moje zbawienie — ponieważ wiem, że pragniesz mojego dobra, ponieważ mam stałe, niezłomne postanowienie korzystania z twych nauk i przykładów, ponieważ przedsięwziąłem odmienić się i przedzierzgnąć w innego całkiem, niż dotąd, czło-