— O, tak; od tej pory strasznie zmienił się, posiwiał i postarzał; myślę jednak, że on teraz o wiele szczęśliwszy. Pogodził się ze siostrą i często ją odwiedza. Zdaje mi się, że to dla niego wielka przyjemność. Z początku wydawało się, że zupełnie upadł na duchu i żal było starego, kiedy wszystko wyśmiewał. Dwa lata temu zaszła w nim znaczna przemiana na lepsze; zaczął częściej wspominać zaginioną córkę i chwalić ją; odtąd styka się nawet z ludźmi. Wtedy jej przebaczył. Było to w dzień ślubu panny Grez. Przypominasz sobie, Briten?
Pan Briten doskonale pamiętał.
— A więc siostra jej zamężna? — zapytał nieznajomy. A po krótkiem milczeniu dodał. — Za kogo wyszła?
Klemensi, usłyszawszy to pytanie, o mało ze zdumienia nie wypuściła tacy z filiżankami.
— Jakto, pan tego nie słyszał? — spytała.
— Nie, ale chciałbym wiedzieć — rzekł nieznajomy, nalewając drugą szklankę i podnosząc ją do ust.
— O, to poprostu powieść, jeśliby się tylko umiało opowiedzieć. — Klemensi oparła się o dłoń lewej ręki, której łokieć spoczywał na dłoni prawej ręki i z zadumaniem kiwała głową, pogrążona we wspomnieniach przeszłości. — Długoby o tem opowiadać.
— Niech pani opowie w kilku słowach — zaproponował nieznajomy.
Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.