moją prawą nogą, mem prawem uchem i prawem okiem. Bez niego jestem zupełnie sparaliżowany. Przekazał pani Kreggs swą część udziału w naszych interesach; nazwisko jego do tej pory pozostaje w firmie. Niekiedy staram się wmówić w siebie, że żyje. Pan zapewne zauważył, że dotychczas jeszcze mówię „za siebie i za Kreggsa“, św. pamięci, świętej pamięci — mówił czułego serca Snitczy, wyciągając chustkę do nosa.
Michał Warden, cały czas śledząc Klemensi, obrócił się do pana Snitczy, kiedy ten umilkł i szepnął mu coś na ucho.
— O, tak, biedaczka! — rzekł Snitczy, kręcąc głową. — Tak, ona była bardzo przywiązana do Merion, a i oddaną im wszystkim. Biedna Merion! Uspokój się pani, przecież teraz już jesteś zamężną, tak?
Klemensi tylko westchnęła za całą odpowiedź.
— Dosyć! Dosyć! Pomartw się jeszcze do jutra! — rzekł łaskawie adwokat.
— Jutrzejszy dzień nie wskrzesi zmarłych, panie — odpowiedziała Klemensi, płacząc.
— Nie, inaczej wskrzesiłby i św. pamięci Kreggsa — powiedział adwokat. — Ale być może przyniesie coś pocieszającego i zmiękczy twój ból. Pocierp do jutra!
Klemensi uścisnęła mu rękę i obiecała poczekać. A Briten, zmartwiony boleścią żony
Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.