dawne stosunki. Zrozumiałam, że łatwiej jest przenieść jedną ciężką chwilę, aniżeli wyrzucać sobie przez całe życie. Wiedziałam, że wszystko musi się tak zakończyć, jak się stało, jeśli ucieknę; nie omyliłam się, o, teraz jesteśmy nieskończenie szczęśliwi, Grez! Porozumiałam się z ciotką Martą, prosiłam ją, by mi dała przytułek i odkryłam jej część prawdy. Podczas gdy obmyślałam swój plan i walczyłam ze swem przywiązaniem do ojca i ciebie, los przywiódł pana Wardena do naszej rodziny, czyniąc go gościem w naszym domu.
— W minionych latach budziło się we mnie to podejrzenie! — krzyknęła Grez, strasznie pobladłszy. — Tyś go nie lubiła i wyszłaś za niego z mego powodu!
— Wybierał się wówczas do wyjazdu na czas długi — ciągnęła Merion, nie wypuszczając ze swych objęć siostry — pisał do mnie, bym porzuciła nasz dom, wyjaśnił swe trudne położenie, swe interesy, nadzieje na przyszłość i prosił o mą rękę. Pisał, że jemu wiadomo, jak obawiam się powrotu Alfreda; zapewne zdawało mu się, że serce moje nie brało udziału w tem zobowiązaniu, albo żem z czasem ochłodła; może myślał, że staram się ukryć swoją obojętność — kiedym właśnie starała się być obojętną, — nie wiem. Pragnęłam tylko, byś ty uważała mnie za bezpowrotnie straconą dla Alfreda, jakby umarłą! Rozumiesz, droga?
Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/121
Ta strona została uwierzytelniona.