córeczki, mej siostrzenicy, jeśliby Alfred nie był twym mężem, cóżby mogło wywołać nieopisane uniesienie, jakie czuje moja dusza! Serce me nie znało innej miłości, a ręki swej bez miłości nie oddałam, jestem wciąż twoją niezamężną siostrą, jak poprzednio swobodną i zupełnie wolną! Ty jedna żyjesz w sercu twej kochającej Merion i niepodzielnie niem władasz!
Wreszcie zrozumiała; łzy obfitym potokiem polały się jej z oczu i długo łkała i płakała na piersi siostry, pieszcząc ją, jak dziecko. Uspokoiwszy się, spostrzegły, że doktor i jego staruszka — siostra wraz z Alfredem podeszli ku nim.
— Dziś dla mnie szczęśliwy dzień — rzekła ciotka Marta, uśmiechając się przez łzy i obejmując obie płaczące — tracę miłą towarzyszkę z powrotem Merion do was, wam dobrze, a mnie czem nagrodzicie?
— Nawróceniem brata na drogę prawdy — odrzekł doktor.
— Prawda i to coś znaczy w takiej głupiej farsie.
— Proszę cię, przestań — przerwał jej doktor z postawą poprawiającego się grzesznika.
— Dobrze, dobrze; więcej nie będę — odpowiedziała ciotka Marta — widzę jednak, że wy ze mną źle postąpiliście. Nie wiem, co ze mną będzie bez Merion. Przeżyłyśmy z nią sześć lat, nie rozstając się.
Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.