rem — życie jest pełne różnych głupstw, a może i gorzej jeszcze. Znamy się dobrze na zapewnieniach o bezinteresowności, zaparciu się siebie i poświęceniu. Z tem wszystkiem nie trzeba się śmiać z życia; to gra i do tego poważna. Należy starać się o wygraną i to jeszcze najlepszą! Wszyscy grają przeciw wam, a zatem powinniście się starać ograć przeciwników. To bardzo interesująca rzecz. Niekiedy bywają nadzwyczaj trudne posunięcia na tej szachownicy. Śmiać się można, doktorze Dżeddler, lecz tylko w razie wygranej, a i wtedy nie zawiele. Ha, ha, ha! I wtedy nie zawiele! powtórzył jeszcze raz, poruszając głową, jakby chciał powiedzieć: „Bierzcie przykład ze mnie.“
— No a cóż ty na to, Alfredzie? — zapytał doktor.
— Zdaje mi się — odpowiedział Alfred — że dla mnie, jak i dla pana, szczególnie pożądanem byłoby, abyś pan wreszcie zapomniał o tem polu walki, jak i o innych tego rodzaju rzeczach, zwłaszcza gdy mamy przed sobą rozległe pole walki życiowej, codziennie słońcem zalane.
— Nie myślę, ażeby przez to zmieniły się zapatrywania doktora, panie Alfredzie — rzekł Snitczy. — Przeciwnicy i w tej walce zajadli i nie oszczędzający nikogo, gotowi rozbijać, rżnąć, strzelać z za węgła, przewracać wroga na ziemię i deptać nogami. Prawdę mówiąc, nie piękne to zajęcie.
Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.