tekę Klemensi i na tem kończy się zasób jej lektury.
— Ach tak, panno Grez! — rzekł Snitczy — Ha, ha, ha! A ja myślałem, że ona jest waryatka; prawdę mówiąc, to i wygląda na to — zamruczał do siebie. — O czemże mówi naparstek, pani Niukom?
— Nie jestem zamężną, panie — odpowiedziała Niukom.
— No, a więc poprostu Niukom: niech będzie — zgodził się doktór. — A więc o czem mówi naparstek?
— Klemensi, zamiast odpowiedzi, sięgnęła do torebki i zaczęła szukać naparstka, którego jednak nie było; następnie zaczęła przeglądać drugą, gdzie wreszcie ujrzała go, jakby drogocenny klejnot, na samem dnie. Wtedy usuwając stopniowo wszystkie przedmioty, wyjęła z torebki chustkę do nosa, stoczek woskowy, czerwone jabłuszko, pomarańcz, zawinięty pens, rybią kość, zameczek, nożyczki w futerale, garstkę paciorków, kilka kłębków, igielnik, zwój papilotów i chleb. Wszystko to podawała Britenowi, starając się nie wypuścić z rąk torby, przyczem postać jej przyjęła położenie niezgodne z pojęciami o ustroju ludzkiego ciała, ani z prawami ciążenia. Nakoniec wyjęła rękę z maleńką tarką i naparstkiem na palcu. Literatura obu przedmiotów mocno się wytarła od częstego używania.
Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.