— Mówiłem Grez, droga moja Merion — rzekł — że odjeżdżając, powierzam cię jej jak swój skarb. Kiedy wrócę i wezmę cię z powrotem, przed nami odsłoni się świetlista dal szczęśliwego małżeńskiego pożycia, wówczas naszem głównem zadaniem będzie troska o szczęście Grez; powinniśmy uprzedzać jej życzenia, starać się okazać jej wdzięczność i odpłacić choć w części za troskliwość, jaką nas otaczała.
Jedna ręka Merion spoczywała w ręce Alfreda, drugą otoczyła szyję siostry. Patrzyła w oczy Grez, ciche, jasne i spokojne z wyrazem, w którym łączyła się miłość i ból i podziw, dochodzący do uwielbienia. Twarz siostry wydawała się jej świętem, anielskiem obliczem. Grez łagodnie spoglądała na Merion i jej narzeczonego.
— A potem, kiedy nastanie czas... — ciągnął Alfred — dziwię się, że to nie nastąpiło wcześniej, o czem zresztą Grez wie lepiej, kiedy zechce oddać się całem sercem miłemu, wtedy będziemy szczęśliwi, widząc, że nasza droga siostra kocha i jest kochaną tak, jak na to zasługuje. I wtedy będziemy dla niej tem, czem ona dla nas zawsze była!
Merion, nie odrywając oczu od siostry, nie zwracała się do Alfreda.
— A kiedy postarzejemy się, będziemy żyli wszyscy razem, inaczej nie da się pomyśleć i będziemy wspominali przeszłość, a szczegól-
Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.