chał; jednak skoro zmienię tryb życia, spodziewam się, że szybko wrócę do równowagi.
— Nie, lepiejby nam tego nie słyszeć, panie Kreggs? — rzekł Snitczy, patrząc na niego z poza klienta.
— Ja także tak myślę — odpowiedział Kreggs. Jednakże obaj słuchali z natężoną uwagą.
— Możecie nie słuchać, ale ja dokończę. Prosić o zezwolenie doktora nie myślę dlatego, że nie spodziewam się go otrzymać. Złego mu nic nie uczynię, owszem, chcę uwolnić córkę jego, moją Merion od niemiłego spotkania z narzeczonym: boi się jego powrotu i oczekuje z przykrością. Oprócz tego, doktor przekonany, że wszystko to głupstwo i nic niema w życiu poważnego. Jak widzicie, dotychczas jeszcze nikt na tem nic nie traci. Jakież jest jednak moje położenie? Muszę ukrywać się przed prześladowaniem i żyć jak wygnaniec, pozbawiony prawa wstąpienia na własną ziemię i wejścia do swego domu. Ale według waszego przekonania, za lat dziesięć — jestem gotów wam wierzyć — wszystkie moje posiadłości powinny wrócić do mnie, a Merion, jako moja żona, będzie bogatszą, niżby nią była, wychodząc za Alfreda Gitfilda. Co się zaś tyczy mojej miłości, nie boję się porównania z Alfredem. Powiedzcie zatem, kto jest poszkodowany? Według mnie nikt; sprawa ta bez
Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.