głową. — Spodziewać się możemy, że nie wypadnie mu uciekać się po pociechę do cudzej filozofii. Nasz młody przyjaciel rozprawia o walce życia, daj Boże, aby nie wyszedł z niej zwyciężonym!... Wziąłeś kapelusz, panie Kreggs? Gaszę drugą świecę. —
Pan Kreggs dał twierdzącą odpowiedź, a Snitczy zgasił świecę. Adwokaci wyszli po omacku z gabinetu porad, obecnie tak ciemnego, jak sporne sprawy, a nawet samo prawo.
Przenieśmy się obecnie do małego, cichego gabinetu starego doktora, gdzie obie siostry tego wieczoru siedziały z ojcem u płonącego kominka. Grez pracowała, Merion czytała głośno. Stary doktor w szlafroku i pantoflach, nogi położywszy na sofie, siedział w krześle i słuchając czytania, lubował się swemi córkami.
Obie panienki były zachwycające; jakby przeznaczone do radości małżeńskiego pożycia. W ciągu tych trzech lat wiele się w nich zmieniło. W twarzy i głosie Merion widniała powaga, jaka już dawniej cechowała jej siostrę. Merion i obecnie była piękną i wydawała się piękniejszą od Grez; jak niegdyś, tak i teraz szukała opieki i pociechy u łona starszej siostry i w jej wzroku spokojnym, jasnym i pełnym miłości.
„Żyjąc w domu rodzinnym — czytała Merion — z którym łączyło ją tyle drogich wspomnień, zrozumiała, że wkrótce nastąpi dla niej
Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.