jaciele, gotowi go powitać; powinni znajdować się wszyscy bez wyjątku!
Goście byli sproszeni, muzykanci wynajęci, stoły nakryte i zastawione potrawami w celu serdecznego przyjęcia, podłogi wyczyszczone. Salę taneczną ustrojono narodowym zwyczajem girlandami z jasno zielonej jemioły, której Alfred nie widział na Boże Narodzenie podczas swego trzyletniego pobytu za granicą. Każda jagódka na tych girlandach miała mu nieść powitanie rodzinnej ziemi.
Wszyscy krzątali się cały dzień, a Grez najwięcej. Ona wszędzie spieszyła, rozstrzygała wątpliwości i uczestniczyła bez najmniejszego ściśnienia duszy przy wszystkich przygotowaniach. Nieraz w ubiegłym miesiącu i w ostatnim dniu Klemensi niespokojnie, nieledwie ze strachem śledziła za Merion, ale ta zdawała się być jeszcze milszą i pociągającą spokojem i łagodnością, widniejącemi na jej pobladłej twarzyczce.
Przyszła w balowym stroju z girlandą we włosach przypiętą rękami troskliwej Grez, uwitą z ulubionych kwiatów Alfreda. Zrazu zadumany, potem smutny wyraz, ale wciąż jakby jaśniejący uniesieniem nie schodził z jej twarzy.
— Następny wianek, którym przyjdzie mi ubrać twą główkę, będzie wianek ślubny — czy jestem złym prorokiem? — spytała Grez.
Siostra milcząc objęła ją.
Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.