Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/045

Ta strona została uwierzytelniona.

ścigów, za każdym jednak razem, ku swemu zadziwieniu widział, że siedzę, jak poprzednio, trzymając na jednem kolanie żółty kubek z herbatą a na drugiem nie tknięty kawałek chleba z masłem. Wreszcie, tracąc nadzieję, zdecydowałem, że cokolwiekby się stało, muszę to uczynić i to w najprostszej formie, stosownie do okoliczności. Korzystając z chwili, gdy Józef, popatrzywszy na mnie, odwrócił się, wsunąłem chleb do spodni.
Józef widocznie rozstrojony tem, że straciłem apetyt, w zamyśleniu, bez żadnego zadowolenia, odgryzał kąsek za kąskiem. Wolniej niż zwykle żuł je, zatrzymując się chwilami, a potem łykał, jak pigułki. Miał zamiar odgryźć nowy kąsek i już pochylił na bok głowę, aby módz to łatwiej uczynić, gdy nagle wzrok jego padł na mnie i spostrzegł, że moja kromka chleba gdzieś znikła.
Tak był zdziwionym tem, co się stało, że z chlebem w ustach wytrzeszczył na mnie oczy, co oczywiście nie mogło ujść uwagi siostry.
— Co się stało? — zapytała, stawiając kubek na stół.
— Słuchaj no — mruczał do mnie Józef, kiwając głową z wyrzutem — Pip, przyjacielu! Biedy się dopytasz. Udławisz się... Przecież nie zdążyłeś go pogryźć!