dwójkę z Józefem. W zwyczajnem ubraniu przedstawiał on charakterystyczny typ pięknego i doskonale zbudowanego kowala, ale świąteczna odzież zmieniała go w prawdziwe straszydło. Wszystko leżało na nim niedbale i zdawało się uszytem zupełnie nie dla niego. Gdy przy dźwiękach wesołych dzwonów świątecznych wyszedł ze swego pokoju w paradnem ubraniu, wyglądał jak istne wcielenie nieszczęścia. Co do mnie, siostra wyobraziła sobie widocznie, że jestem młodym przestępcą, którego w chwili urodzenia wziął z rąk akuszerki policyant i oddał jej, by postępowała z nim, jak na to zasługuje każdy burzyciel prawa. Postępowano ze mną tak, jakgdybym sam postarał się o to, aby pojawić się na świecie, naprzekór zasadom rozsądku, religii, obyczajności i wszystkim dążeniom swych najlepszych przyjaciół. A także i wówczas, gdy krawiec miał robić mi ubranie, polecono mu, aby uszył je tak, bym się w niem nie mógł swobodnie poruszać.
Jestem pewny, że wspólna nasza wyprawa do kościoła stanowiła dla wszystkich współczujących ludzi wzruszający widok. Ale to, co raziło mnie w mym stroju, było niczem w porównaniu do mych duchowych tortur. Strach na widok Józefowej, zmierzającej do spiżarni, był równie silny, jak wyrzuty sumienia, nękające mnie za to, com spełnił; ciężar przestępnej
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/065
Ta strona została uwierzytelniona.