to nie temat! Chcecie znaleźć temat, spojrzyjcie na szynkę!
— Istotnie! Ileż to morałów można zaczerpnąć z tego dla młodzieży — rzekł pan Uopsel; odrazu zrozumiałem, że myśli o mnie.
— Słuchaj dobrze — rzekła mi surowo siostra, a Józef dolał mi sosu na talerz.
— Świnia — ciągnął pan Uopsel grubym głosem, wskazując widelcem na moją zaczerwienioną twarz, jakbym nie miał chrześcijańskiego imienia — Świnia zawsze była towarzyszem syna marnotrawnego. Obżarstwo świń jest wadą, przed którą zawsze przestrzegają młodzież. (Myślałem, czyby nie zastosować tego do tych, którzy wychwalają soczystą i tłustą szynkę?) Co wstrętnem jest u świni, jeszcze wstrętniejszem u chłopca.
— Albo u dziewczynki — dodał pan Hebl.
— Rozumie się, że i u dziewczynki, panie Hebl — odparł z rozdrażnieniem pan Uopsel — ale tu niema dziewczynki.
— W każdym razie — rzekł pan Pembelczuk — nigdy nie powinieneś zapominać o tem, że masz być wdzięcznym. Jeślibyś się urodził prosiakiem...
— On i był zawsze prosiakiem! — dorzuciła moja siostra.
Józef znów dolał mi sosu.
— Mówię o rzeczywistem, czworonogiem prosięciu — odpowiedział pan Pembelczuk. —
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/071
Ta strona została uwierzytelniona.