Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/077

Ta strona została uwierzytelniona.

w muszkiety. Jeden z nich potrząsając ku mnie parą kajdanów, rzekł:
— Otóż i my! No, gdzież tu kowal?






Rozdział V.

W chwili pojawienia się żołnierzy, uderzających kolbami nabitych muszkietów o próg naszego domu, wszyscy w strasznem zamieszaniu zerwali się od stołu. Pani Józefowa, która właśnie wróciła do kuchni z pustemi rękami, zatrzymała się ze zdziwieniem, zaledwie zdążywszy wydać żałosny okrzyk:
— Boże miłosierny! Co się stało z pierogiem?...
Sierżant i ja byliśmy w kuchni, gdy pani Józefowa osłupiała ze zdziwienia. Wówczas odzyskałem już cośkolwiek przytomności. Sierżant pierwszy zapytał mię przy bramie, a teraz stał, rozglądając się dokoła i trzymał w prawej ręce kajdany, lewą zaś oparł na mem ramieniu.
— Wybaczcie państwo — rzekł — ale już we drzwiach oznajmiłem temu pięknemu młodzieńcowi, że przychodzę tu w imieniu króla i chciałbym się widzieć z kowalem.
— Bądź pan łaskaw oznajmić nam, dlaczego chcesz się z nim widzieć? — spytała siostra.