czął się u mnie od następnego poranku a trwał jeszcze i wówczas, gdy wszyscy już zapomnieli o tem, co się stało, jeśli zaś wspominali, to chyba przy nadzwyczajnych jakichś okolicznościach.
W tym czasie, w którym czytałem napisy na grobach, sylabizowałem zaledwie słowa. Pojęcie me o znaczeniu ich było też niezbyt prawidłowe. Słowa: „żona wyżej wspomnianego“ mówiły mi o tem, że ojciec mój przeniósł się do lepszego świata. Jeśliby był na grobowcu którego z mych zmarłych krewnych napis „niżej wspomniany“, z pewnością odniósłbym bardzo złe mniemanie o tym członku naszej rodziny. Teologiczne moje wiadomości, zaczerpnięte z katechizmu, nie odznaczały się również zbytnią jasnością. Tak naprzykład doskonale pamiętam, że wyuczony przezemnie tekst: — „Chodź drogami temi po wszystkie dni żywota swego“ rozumiałem, jako zobowiązanie do wychodzenia z domu i przechodzenia przez wieś w pewnym kierunku, ani na krok nie zbaczając z drogi.
Siostra postanowiła, że kiedy dojdę do pewnego wieku, będę uczniem Józefa a do tego czasu nie mogę się lampartować i przywykać