Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/114

Ta strona została skorygowana.

paczy. W tem przebraniu oddano mię panu Pembelczukowi, który przyjął mię z takim oficyalnym wyrazem, jakby był szeryfem, poczem zwrócił się do mnie i rzekł kilka słów, na wypowiedzenie których czekał niecierpliwie przez cały czas:
— Chłopcze! Winieneś wdzięczność dla wszystkich twych przyjaciół, a szczególnie dla tych, którzy wychowali cię własnemi rękami.
— Do widzenia Józiu!
— Niech cię Bóg błogosławi, Pip, stary przyjacielu!
Do tej chwili nigdy nie rozstawałem się z nim i dlatego nie tylko mydło, ale głównie przygnębiające uczucie, ogarniające mą duszę, było przyczyną, że siedząc we wózku, nie odrazu rozróżniłem gwiazdy, mrugające na niebie.
Zwolna jedna po drugiej ukazywały się nade mną, nie rzucając najmniejszego światła na dręczące mię pytanie, dlaczego właśnie ja powinienem rozweselać panią Chewiszem i w jaki sposób będę to czynił?






Rozdział VIII.

Mieszkanie pana Pembelczuka w mieście znajdowało się na Hajd-Strit i miało charak-