przepisać w domu wielką angielską literę D, którą przepisała z nagłówka gazety, a którą brałem za rysunek sprzączki lub czegoś w tym rodzaju.
We wsi naszej była gospoda. Zachodził do niej niekiedy Józef, aby wypalić fajkę. Siostra poleciła mi wstępować po niego, ile razy będę wracał ze szkoły, pod grozą własnej odpowiedzialności i przyprowadzać go do domu. Wyszedłszy ze szkoły udałem się wprost do „Trzech Wesołych Żeglarzy“.
W gospodzie, na ścianie, przy samych drzwiach wisiała deska cała zapisana cyframi w długich kolumnach, których nigdy nie wypłacano. Wisiała tu od czasu, jak zapamiętam, a liczba cyfr wciąż wzrastała. Trzeba wsponieć, że okolica nasza obfitowała w kredę, wskutek czego ludzie korzystali z niej przy każdej dogodnej sposobności.
Była to sobota i gospodarz z niezadowoleniem spoglądał na zamazaną kolumnami deskę; ale ponieważ mnie to mało obchodziło, życzyłem mu dobrego wieczoru i poszedłem do ogólnej izby na końcu korytarza. Płonął tu żywy ogień. Wszedłszy ujrzałem Józefa, palącego fajkę, w towarzystwie pana Uopsela, i jakiegoś nieznajomego. Józef przywitał mię według zwyczaju słowami:
— A-a, przyjaciel Pip!
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/150
Ta strona została skorygowana.