Słysząc te słowa, nieznajomy zwrócił ku mnie głowę i badawczo popatrzył na mnie.
Nigdy jeszcze nie widziałem takiego tajemniczego człowieka, jak on. Głowa jego przechylała się na bok a jedno oko przymykało, jakby celował z niewidzialnej broni. Wyjął fajkę z ust i powoli wypuszczając dym i nie odrywając ode mnien oczu, kiwnął mi głową. Ja również kiwnąłem mu głową, wówczas on znowu kiwnął i usunął się, abym mógł siąść tuż obok.
Ponieważ jednak przywykłem zawsze siedzieć obok Józefa, rzekłem mu: — „dziękuję Panu!“ — przeszedłem na przeciwną stronę i usiadłem obok Józefa. Nieznajomy popatrzył na Józefa i widząc, że ten zajęty rozmową, znowu kiwnął mi głową i tak dziwnie potarł swe kolano, że wprawił mię w osłupienie.
— Pan, zdaje się, — mówiłeś — rzekł nieznajomy, zwracając się do Józefa — że jesteś kowalem?
— Tak...
— Nie chciałby się pan czego napić, Panie...? Nie powiedział mi pan swego nazwiska.
Józef wymienił je, a — nieznajomy znów zwrócił się do niego.
— Nie chciałby się pan czego napić, panie Hardżeri?... Na mój rachunek?
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/151
Ta strona została skorygowana.