a zarazem znajomy znów wydostał się na wolność i o niczem innem nie myślałem.
Siostra była w znośnem usposobieniu, gdyśmy weszli do kuchni; to niezwykłe zdarzenie wprawiło w dobry humor Józefa i opowiedział jej o nowiutkim szylingu.
— Niech mnie powieszą, jeśli nie fałszywy! zawołała pani Józefowa — gdyby to była prawdziwa moneta, nie podarowałby jej chłopcu! Pokaż tu!
Wyjąłem szyling z papieru i okazał się prawdziwym.
— A to co? — zawołała siostra, puszczając szyling i spiesznie chwytając papier, w który był zawinięty. — Dwa funtowe bilety!
Tak, były to ni mniej, ni więcej, jak dwa opatrzone żyrem funtowe bilety, które wędrowały widocznie po wszystkich rynkach bydła w państwie. Józef schwycił kapelusz i Pędem pobiegł do „Wesołych Żeglarzy“, aby zwrócić pieniądze właścicielowi. W oczekiwaniu jego powrotu siedziałem na zwykłem miejscu i patrząc na siostrę, nie widziałem jej, bo rozmyślałem nad tem, że Józef z całą pewnością nieznajomego nie znajdzie.
Józef wkrótce wrócił i oznajmił, że nieznajomego nie było, pozostawił tylko o biletach wiadomość pod „Trzema Wesołymi Żeglarzami“. Siostra wzięła pieniądze, owinęła je w papier, zaniosła do bawialni i położyła
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/157
Ta strona została skorygowana.