wracając się, rzekła: „Pójdziesz dziś tędy!“ — i — poprowadziła mię za sobą w drugą stronę domu.
Korytarz był bardzo długi i prowadził widocznie dookoła parteru Manor-Haus. Przeszliśmy tylko jeden bok czworokątu, na końcu którego, Estella zatrzymała się, postawiła świecę na ziemi i otworzyła zamknięte na klucz drzwi. Tu znowu ukazało się światło dzienne i znalazłem się na wybrukowanem podwórzu, na przeciwległej stronie którego stał odosobniony dom, gdzie widocznie mieszkał niegdyś zarządca, czy dyrektor dawnego browaru. Na narożnej ścianie umieszczony zegar, podobnie jak ścienny i kieszonkowy zegarek pani Chewiszem stanął na dziewiątej bez dwudziestu minut.
Przez otwarte drzwi weszliśmy do pokoju z nizkim sufitem, leżącego w tylnej stronie Parteru. W pokoju było całe towarzystwo; Estella rzekła do mnie: — „Chodź tu i poczekaj, aż cię zawołają“. — „Tu“ oznaczało okno; Przeszedłem zatem przez pokój, stanąłem przy oknie i w smutnym nastroju patrzyłem przez nie.
Leżało nizko nad ziemią i wychodziło na najbrzydszy kąt opuszczonego ogrodu z grządkami, na których widać było resztki zgniłej kapusty i drzewo bukowe, dawno już przystrzyżone w formę puddingu; na szczycie
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/159
Ta strona została skorygowana.