Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż jest pani? — niezwykłe ostro spytała pani Chewiszem.
— Nic takiego, o czemby warto było mówić — odpowiedziała Kamilla. — Nie lubię wywnętrzać się ze swemi uczuciami, ale zwykłam po nocach zbyt wiele myśleć o pani, abym mogła sypiać.
— Lepiej zatem o mnie nie myśleć — odrzekła pani Chewiszem.
— Łatwo powiedzieć! — zauważyła Kamilla, wstrzymując płacz; jej oczy były pełne łez a wargi drżały. — Rajmund może zaświadczyć, ile spotrzebowuję w nocy imbiru i wiele razy wącham sole trzeźwiące. Rajmund może zaświadczyć, jakie mam nerwowe drżenie nóg. Nie nowiną dla mnie mdlenia i nerwowe drgawki, gdy myślę z trwogą o tych, których kocham. Gdybym była mniej przywiązana i czuła, lepiejbym trawiła i miałabym: żelazne nerwy. Chciałabym, aby tak było. Ale nie pamiętać o pani w nocy!... To dopiero myśl!
Wtedy odgadłem, że Rajmund był mężem Kamilli. Gdy skończyła mówić, uprzejmie i czule rzekł jej:
— Kamillo, moja droga, wszyscy dobrze wiedzą, iż uczucia rodzinne doprowadziły cię do tego, że masz jedną nogę krótszą od drugiej.
— Nie rozumiem — odezwała się poważna dama, której głos tylko raz słyszałem — dla-