Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/175

Ta strona została skorygowana.

Stała, przyciskając koniec laski do serca i patrzyła na stół; była w białej niegdyś, dziś pożółkłej i znoszonej sukni; biały niegdyś obrus także zżółkł i zniszczył się i wszystko było w takim stanie, że zdawało się, że się rozpadnie od najlżejszego dotknięcia.
— Gdy nastąpi zupełny rozkład, położą mię martwą w ślubnej szacie na weselny stół musi to być zrobione i będzie ostatniem dlań przekleństwem — a będzie jeszcze lepiej, jeśli to nastąpi w tym właśnie dniu.
Stała i patrzyła, jakby widziała już swą własną postać, leżącą na stole. Nie ruszałem się. Estella powróciła i również stała spokojnie. Wydawało mi się, że to się przeciąga zbyt długo. Pod wpływem duszącej woni w sali i ciemności, kryjącej się po wszystkich kątach, miałem wrażenie, że i my z Estellą zaczniemy się zaraz rozkładać.
Ale pani Chewiszem odzyskała przytomność i rzekła:
— Pograjcie w karty, dlaczegoście nie grali dotychczas?
Wróciliśmy do jej pokoju i zasiedli do gry. Przegrywałem, jak za pierwszym razem, a pani Chewiszem siedziała i obserwowała nas, wciąż zwracając moją uwagę na piękność Estelli i przykładając naszyjniki to do jej szyi, to do włosów.
Estella ze swej strony obchodziła się ze