Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/182

Ta strona została skorygowana.

krew młodzieńca powinna paść na mą głowę i że prawo będzie się mściło za nią. Nie miałem pojęcia o karze, jaka mogła mię spotkać, ale jasnem to było, że chłopcy wiejscy nie mają prawa włóczyć się po okolicy, napadać na domy dżentelmenów i bić się z pilnymi młodzieńcami Anglii i powinni za to otrzymać najsroższą karę. Przez kilka dni siedziałem wciąż w domu i kiedym wychodził za jakąś posyłką, zanim wyszedłem, wyglądałem ostrożnie z za drzwi kuchni i z bijącem ze strachu sercem, śledziłem, czy nie zobaczę gdzie w pobliżu policyantów, którzy przyszli mię aresztować. Krew z nosa bladego młodzieńca zawalała me spodnie i podczas nocnej ciszy starałem się zmyć to świadectwo mej winy. Uderzając bladego dżentelmena w zęby poraniłem sobie rękę i teraz w wyobraźni mej obmyślałem tysiące wybiegów, aby w jakiś sposób wytłomaczyć przed sędziami tę obciążająca okoliczność.
Strach mój jednak doszedł do najwyższych granic w dniu, w którym miałem iść na miejsce mego przestępstwa. Czy nie będą oczekiwali przyczajeni przy furtce agenci policyjni, przysłani z Londynu specyalnie w tym celu, by mnie aresztować? A może pani Chewiszem, chcąc się zemścić za zniewagę, wyrządzoną jej domowi, wstanie w swym pogrzebowym stroju, wyciągnie pistolet i zastrzeli mię. Albo