Straszną mękę przechodziłem następnego dnia, patrząc na Józefa, strojącego się w świąteczny ubiór, gdym miał go zaprowadzić do pani Chewisizem. Zdawało mu się, że kostyum ten jest koniecznym w takich razach, a ja nie mogłem mu powiedzieć, że nierównie lepiej wygląda w swej codziennej odzieży. Wiedziałem bowiem, że ze względu na mnie poddał się trudom tej toalety i podniósł tak wysoko kołnierz od koszuli, że włosy sterczały z tyłu aż do samego szczytu głowy, przypominając pęczek piór.
Podczas śniadania siostra oznajmiła nam, że ma zamiar udać się z nami do miasta, i gdy my będziemy załatwiali swe interesy „z dostojnymi ludźmi“, ona poczeka u wuja Pembelczuka i pomówi z nim o sprawie, w czem Józef widocznie dojrzał oznaki czegoś niedobrego. Józef zamknął kuźnię i napisał kredą na drzwiach (co czynił zawsze, gdy nie pracował) „niema w domu“, a tuż obok narysował strzałkę, wskazującą stronę, w którą poszliśmy.
Wybraliśmy się do miasta pod przewodnictwem siostry, idącej przed nami w kapeluszu kastorowym o szerokich skrzydłach i niosącej w rękach słomiany, pleciony koszyk, kształtem przypominający państwową pieczęć
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/191
Ta strona została skorygowana.
Rozdział XIII.