Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/200

Ta strona została skorygowana.

— Niema o czem mówić! Sprawiło mi to przyjemność, tylko przyjemność. Ale znacie tego chłopca... trzeba mu związać ręce. Prawdę mówiąc, wiem, jak się to robi, znam te sprawy.
Sąd zasiadał w ratuszu, który leżał w pobliżu, wszyscy zatem udaliśmy się tam, aby wobec władzy zawrzeć umowę, mocą której stawałem się uczniem Józefa. Co prawda nie sam szedłem, tylko prowadził mię Pembelczuk tak, jakbym dopiero co obszukał cudze kieszenie albo coś podpalił. I takiem w rzeczy samej było wrażenie wszystkich obecnych w sądzie a gdy Pembelczuk przepychał mnie wśród tłumu, słyszałem, jak niektórzy mówili: — „Co zrobił?“ — a inni: — „Taki mały jeszcze a taka zła bestya! Nieprawdaż?“ — Jakaś małego wzrostu osoba podała mi książkę ozdobioną obrazkiem, który przedstawiał przestępnego chłopca, obwieszonego łańcuchami, przypominającymi parowe kiełbasy. Tytuł książki był: „Czytanka w więzieniu“.
Miejsce posłuchania wydało mi się bardzo dziwnem; stały tu wyższe, niż w kościele, ławki, na nich siedzieli ludzie, którzy przyszli popatrzeć i posłuchać, oraz poważni sędziowie (jeden z nich nawet w napudrowanej peruce); jedni siedzieli ze złożonemi rękami, oparci na poręczy krzeseł, niektórzy drzemali, inni pisali lub czytali gazety. Po ścianach wisiały por-