Józefowi. Nie temu, jakobym był wiernym obowiązkowi zawdzięczam, że nie uciekłem do wojska lub marynarki, lecz temu, że Józef był wierny swym obowiązkom. Pracowałem znośnie, choć wbrew woli i zupełnie nie dlatego, bym sam był przekonany o ważności pracy, tylko dlatego, że takiem było przekonanie Józefa. Trudno powiedzieć, jak wielkim może być w świecie wpływ dobrego, uczciwego człowieka; natomiast mogę zeznać, jak wpływał na mnie, bo wszystko szlachetne, co dała mi moja nauka, zawdzięczam prostodusznemu i zawsze zadowolonemu Józefowi, nie zaś sobie, niespokojnemu i wiecznie czegoś pragnącemu.
Któż może wiedzieć, czego właściwie chciałem? Sambym tego nie rozwikłał, bo sam dobrze nie wiedziałem! Najwięcej obawiałem się, że którego nieszczęsnego dnia, gdy będę najbrudniej i najgorzej wyglądał, podniosę oczy i ujrzę Estellę. Strach ogarniał mię na myśl, że wcześniej, czy później zobaczy mą sadzami pokrytą twarz i ręce, ujrzy mię w najgorszej chwili przy pracy i ciesząc się z mego poniżenia z pogardą spojrzy na mnie. Często po zmierzchu, gdym rozdymał miech Józefowi i gdyśmy z nim śpiewali „o starym Klemie“, przypominałem sobie tę pieśń u pani Chewiszem i z płomieni wychylała się główka Estelli z cudnymi, rozwianymi przez wiatr wło-
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/205
Ta strona została skorygowana.