Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/226

Ta strona została skorygowana.

z którymi ją los zetknął. Co do nieznajomego, mógł on przyjść, aby odebrać z powrotem swe bilety bankowe, lecz do tego nie trzeba było żadnego sporu, bo siostra dawno już była gotową zwrócić mu pieniądze. Nic przytem nie wskazywało tu na jakąkolwiek walkę; przestępca wszedł tak cicho i niespodziewanie, że nie zdążyła nawet obejrzeć się, jak jej cios wymierzył.
Ogarnął mnie strach, że sam, choć bez zamiaru, dostarczyłem tego fatalnego narzędzia zbrodniarzowi; inaczej myśleć nie mogłem. Ogromnie się martwiłem, rozważając, czy nie lepiej będzie, jeśli wyjawię tajemnicę mego dzieciństwa i opowiem Józefowi całą historyę. Miesiące mijały za miesiącami, a każdy dzień przecząco rozstrzygał tę kwestyę, następnego dnia znów ją rozbierałem i badałem, jak mam zadecydować. Wkońcu przyszedłem do wniosku, że tajemnica ta już zbyt stara i tak się zżyła ze mną, że stała się częścią mej istoty, nie mogłem tedy jej w żaden sposób oddzielić od siebie. Do wszystkiego przyłączała się obawa, że przyznając się do udziału w tych nieszczęściach, bardziej niż kiedykolwiek mogę zniechęcić do siebie Józefa, jeśliby temu uwierzył; nie mniej bałem się, że nie uwierzy i spojrzy na to, jak na moje dziecinne opowiadanie o fantastycznych psach i cielęcych kotletach. Wogóle postanowiłem poczekać i uczynić wy-