Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/227

Ta strona została skorygowana.

znanie, jeśli tylko zdarzy się sposobność, która da mi możność przyczynienia się do wykrycia zbrodniarza.
Londyńscy agenci i policya z Boy-Street wałęsali się tydzień czy dwa wokoło i postępowali tak, jak słyszałem i czytałem, że postępują w podobnych razach władze. Aresztowali paru ludzi podejrzanych, łamali sobie głowy nad fałszywymi wnioskami, uporczywie starając się nagiąć okoliczności do tych wniosków, zamiast wysnuwać wnioski z okoliczności. Potem stali przy drzwiach „Wesołych Żeglarzy“, w głębokiem zamyśleniu i przenikliwie rozpatrując się na wszystkie strony, co wzbudzało zachwyt wśród mieszkańców; gdy pili, czynili to z tak tajemniczemi minami, z jakiemi przeprowadzali poszukiwania przestępcy.
Długo jeszcze po zniknięciu tych urzędników leżała moja chora siostra w łóżku. Wzrok prawie zupełnie straciła, przedmioty dwoiły się w jej oczach i zamiast rzeczywistych szklanek i kieliszków chwytała urojone; słuch jej osłabł, pamięć też, mowa stała się niepewną. Gdy wreszcie na tyle się jej poprawiło, że można ją było sprowadzić na dół, okazało się koniecznem trzymać wciąż przy niej tabliczkę, aby mogła napisać to, czego nie mogła wymówić. Pisała źle, Józef czytał jeszcze gorzej, stąd między nimi następowały ciągłe nieporozumienia, dla rozstrzygnięcia których wzywali