dne dżentelmena. Jednem słowem, młodzieńca tego czekają „Wielkie Nadzieje“.
Marzenie me ziszczało się: dziką fantazyę zastępowała jasna rzeczywistość. Pani Chewiszem zabierała się do urządzenia w wielkich rozmiarach mej przyszłości.
— Teraz, panie Pip, reszta tego, co mam powiedzieć odnosi się wyłącznie do pana. Przedewszystkiem musisz pan wiedzieć, że osoba, która wydała mi to polecenie, pragnie, byś pan na zawsze zatrzymał imię Pipa. Spodziewam się, że pan nic niema przeciw temu, choć „Wielkie Nadzieje“ pańskie są związane całkowicie z tym niewielkim warunkiem. Jeślibyś pan miał coś do nadmienienia, to decyduj się pan, póki czas.
Serce mi się tłukło, w uszach dzwoniło, tak że ledwie mogłem wyszeptać, że nic nie mam do powiedzenia.
— Tak myślę! Następnie panie Pip! Imię osoby, która pragnie pana uszczęśliwić, zachowa się w głębokiej tajemnicy aż do chwili, póki sama nie zechce go wyjawić. Polecono mi powiedzieć, że osoba ta odkryje swe nazwisko tylko ustnie i to tylko panu z ust do ust. Kiedy i gdzie to wykona, nie mogę powiedzieć... I nikt tego nie może wiedzieć. Może to nastąpi za lat kilka. Następnie przeze mnie raz na zawsze dają panu do zrozumienia, że masz się wstrzymać od wszelkich badań tej kwestyi,
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/253
Ta strona została skorygowana.