— Obecnie przejdziemy do różnych szczegółów naszej umowy. Musicie wiedzieć przedewszystkiem, że używając parę razy słowa „Nadzieje“, nie chciałem przez to powiedzieć, że prócz nadziei nic więcej nie będzie. W moich rękach złożono większą sumę pieniędzy, która w zupełności wystarczy na odpowiednie pańskiemu przyszłemu stanowi wychowanie i utrzymanie. Proszę mnie mieć za swego opiekuna. O! — zawołał, gdy chciałem mu dziękować — mówię wam raz na zawsze, że mi płacą za to, inaczej nie brałbym się do tej sprawy! Pragnę, by pan odebrał doskonałe wykształcenie odpowiednie pańskiemu przyszłemu stanowisku, na co zapewne się pan zgadza, rozumiejąc całą doniosłość przewagi, jaką panu dają.
Odpowiedziałem, że od dawna już tego pragnąłem.
— Nic mnie to nie obchodzi, panie Pip, czyś pan pragnął, czy nie pragnął. Nie odbiegaj pan od rzeczy. Wystarczy, jeśli pan sobie tego życzysz obecnie. Proszę mi odpowiedzieć, czy pan się zgadza rozpocząć studya z pomocą nauczyciela? Tak?
Odpowiedziałem, że „tak“.
— Dobrze. W tej kwestyi polecono mi się naradzić z panem. Nie wiem czy to mądrze, takie wydano mi zlecenie. Czyś pan nie
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/255
Ta strona została skorygowana.