Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/257

Ta strona została skorygowana.

— Nie, mój młody przyjacielu! — przerwał mi znowu, kręcąc głową, chmurząc się i uśmiechając równocześnie — nie! nie! nie! Wszystko to bardzo ładnie pomyślane, ale niewłaściwie; zbyt jesteś jeszcze młody, by mnie na to złapać. Rekomendacya nie jest właściwem słowem, panie Pip! Wymyśl co innego!
Poprawiłem się i rzekłem, że jestem mu bardzo wdzięczny, że mnie powiadomił o panu Mateuszu Poket...
— No! To bardziej do rzeczy! — zawołał pan Dżeggers.
—...i — dodałem — bardzom rad, że mogę pracować z tym dżentelmenem.
— Dobrze. Lepiej panu pracować z nim w jego własnym domu. Wszystko będzie gotowe na pański przyjazd i najpierw zaznajomi się pan z jego synem. Kiedy pan myśli wyjechać do Londynu?
Odpowiedziałem na to, spojrzawszy na Józefa, który stał nieruchomo i patrzył na mnie, że chcę jechać natychmiast.
— Po pierwsze muszę zauważyć, że musi pan sobie zamówić nowe ubranie; nie można przecież jechać tam w tem robotniczem ubraniu. Odłóżmy na tydzień. Potrzebne panu pie niądze... Czy wystarczy dwadzieścia gwinei?
Z nadzwyczajnym spokojem wyjął ogromny woreczek, odliczył pieniądze na stole i pod-