Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/260

Ta strona została skorygowana.

pan do mego domu, aby kpić ze mnie, lekceważyć mnie, to stawaj pan! Jestem gotów bić się z takim człowiekiem! Co raz powiedziałem, powiedziałem i nie będę powtarzał, póki mam siły i mogę utrzymać się na nogach.
Odciągnąłem Józefa wtył i powoli uspokoił się, mówiąc bardzo delikatnym i przekonywającym tonem, abym zrozumiał, że nigdy nie zezwoli żartować ze siebie i nie da się drażnić. Pan Dżaggers podniósł się z miejsca przy pierwszych słowach Józefa i zmierzał ku drzwiom. Nie okazując najmniejszej chęci powrotu, obrócił się do mnie z ostatniemi wskazówkami.
— Myślę, panie Pip, że im prędzej pan się oddalisz — jeśli masz pan zamiar zostać dżentelmenem — tem lepiej. Nie zwlekaj dłużej nad tydzień, ja zaś tymczasem przyślę swój adres. Niech się pan uda w Londynie na stacyę pocztową, najmie karetę i przyjedzie wprost do mnie. Proszę zauważyć, że nic nie nakazuję, postępuj pan, jak chcesz, spełniam tylko dane mi polecenie. Płacą mi za to i dlatego to czynię. Niechże pan to raz na zawsze zapamięta!
Wskazał palcem na nas obu i dłużej zapewne ciągnąłby swą przemowę, gdyby nie spostrzegł, że Józef zaczyna się niecierpliwić. Toteż czemprędzej oddalił się.
Nagle przyszła mi do głowy myśl, by go