— Tu w Londynie ograbią pana jeszcze, oszukają jak należy, pobiją. — Ludzi, jak wogóle wszędzie, znajdzie się i tu wielu do tych rzeczy.
— Z nieprzyjaźni i złości — dodałem starając się cokolwiek złagodzić jego słowa.
— O, nie wiem, czy to nieprzyjaźń czy złość. Chodzi o to..., że dla zysku ludzie na wszystko gotowi.
— To jeszcze gorzej.
— Tak pan myśli? Zresztą i ja powiedziałbym to samo.
Uemnik miał kapelusz nasunięty na tył głowy, szedł, patrząc naprzód z wyrazem obojętnym, widocznie nic na ulicy nie zwracało jego uwagi, a usta jego tak były uformowane, jakby się wciąż uśmiechał. Zdołaliśmy dojść na Holborn — Gill, zanim przekonałem się, że to uśmiech bezwiedny, w rzeczywistości zaś nigdy się nie śmieje.
— Pan wie, gdzie mieszka pan Mateusz Poket?
— Tak, na Hammer-Smit, w zapadłej części Londynu. — odpowiedział, wskazując głową w tę stronę.
— Daleko, stąd?
— Dosyć... pięć mil.
— Pan go zna?
— Tak, ale pan poddaje mnie formalnemu badaniu, — rzekł Uemnik, — tak znam go.... znam.
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/301
Ta strona została skorygowana.