— Teraz o pani Chewiszem. Pani Chewiszem, trzeba ci wiedzieć, rosła jako pieszczone dziecko. Matka jej umarła, gdy była jeszcze w młodziutkim wieku, ojciec zaś nic jej nie zabraniał. Był on obywatelem w waszej okolicy i piwowarem. Zupełnie nie wiem, co właściwie jest przywiązane do piwowara; to tylko pewne, że nie można być dżentelmenem i zajmować się pieczeniem chleba, ale warzyć piwo i być istotnym dżentelmenem, uważają za rzecz zupełnie właściwą. To się spotyka na każdym kroku.
— Dżentelmen nie może utrzymywać gospody, nieprawdaż? — spytałem.
— Pod żadnym warunkiem, ale gospoda może utrzymywać dżentelmena. Pan Chewiszem zatem był bardzo bogaty i bardzo dumny. Taką też była jego córka.
— Czy była jedynaczką?
— Poczekaj chwilkę, zaraz wszystko opowiem. Nie, nie była jedynaczką; miała brata przyrodniego. Ojciec jej ożenił się potajemnie z kucharką... jeśli się nie mylę.
— Myślałem, że był dumny — wtrąciłem.
— No tak, kochany Hendlu, był dumny. Dlatego właśnie, że był dumny, ożenił się potajemnie z kucharką; żona ta rychło umarła. O ile pamiętam, powiedział to córce, po śmierci żony; syn kucharki został członkiem rodziny i żył w znanym ci domu. Wyrósł na
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/314
Ta strona została skorygowana.