Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/319

Ta strona została skorygowana.

— Spadli na najniższy stopień występku rozpusty... tak nizko, jak tylko można upaść i zrujnowali się.
— Czy żyją jeszcze?
— Nie wiem.
— Mówiłeś, że Estella nie jest krewną pani Chewiszem, tylko adoptowaną. Kiedy ją adoptowała?
Herbert wzruszył ramionami.
— Estella była zawsze u pani Chewiszem od czasu, gdym się dowiedział o jej istnieniu. Nic zresztą nie wiem. A teraz Hendlu, rzekł, mając widocznie zamiar zakończyć tę rozmowę — między nami powinno istnieć zupełne zaufanie. Wszystko, co wiem o pani Chewiszem, wiesz i ty.
— A wszystko co ja wiem i ty także.
— Chętnie ci wierzę. A więc między nami nie powinno być żadnego współzawodnictwa i żadnych nieporozumień. Co się tyczy umowy, od której zależy twój dobrobyt... umowy, na podstawie której nie masz prawa wywiadywać się o swym dobroczyńcy... możesz być pewien, że ani ja, ani też nikt z mej rodziny i znajomych nie dotknie nawet wzmianką tego przedmiotu.
I rzeczywiście tak delikatnie mówił o tem, że od razu poczułem się zupełnie spokojnym, jakbym już dawno znał jego ojca i mieszkał lat parę pod jego opieką. Utwierdził mnie też w