przyjemne wrażenie, ponieważ był opatrzony we wszystko potrzebne dla mej wygody. Poczem zastukał do drzwi dwóch takich samych pokojów i poznajomił mnie z ich mieszkańcami — Drummelem i Stortopem. Drummel, młodzieniec o starszym wyglądzie i niezgrabnej postawie chodził i gwizdał. Stortop, młodszy, siedział i czytał, ściskając głowę rękami, jakby się obawiał, że się rozleci ze zbytku wiadomości.
Zdawało się, że państwa Poketów ktoś trzymał w rękach i przez pewien czas nie mogłem pojąć, kto rządzi domem; i pozwala im tu mieszkać; ale przyjrzawszy się uważniej doszedłem, że są oni pod władzą służby. Był to zapewnie najlepszy sposób, uwolnienia się od zbytecznych trosk, lecz zarazem bardzo kosztowny, bo sługi troszczyły się o to, aby pić i jeść jak najlepiej i przyjmować ogół swych znajomych. Co prawda podawały one obfity i pożywny stół państwu Poketom, ale wciąż mi się coś zdawało, że wychowańcom byłoby lepiej stołować się w kuchni z tym tylko warunkiem, żeby im wolno było bronić się samym. Nie przebyłem tu nawet tygodnia, gdy jakaś ledi, żyjąca w sąsiedztwie i znajoma osobista tej rodziny, napisała list, w którym donosiła, że widziała, jak Millers biła Bebi. List ten rozdrażnił panią Poket, która zalewając się łzami rzekła, że uważa to za rzecz nadzwyczaj dziwną, iż sąsiedzi mieszają się do jej spraw.
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/330
Ta strona została skorygowana.