Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/334

Ta strona została skorygowana.

głową o stół, co poznali wszyscy obecni po dziwnem zachwianiu się przedmiotów na stole.
— Mój Boże! Niech mi je pani odda! — Panienko Dżen, chodź tu i potańcz dla Bebi... no prędzej!
Jedna z dziewczynek, prawdziwa kruszynka, która mimo to przywykła już do pracy dla innych, wystąpiła naprzód i zaczęła tańczyć przed Bebi, póki dziecko nie przestało płakać i nie roześmiało się. Wszystkie dzieci roześmiały się również.
Wtedy Flopson, zgiąwszy Bebi, jak lalkę, wygodnie posadziła na kolanach pani Poket i zamiast zabawki, dała mu do ręki dziadek do orzechów; przyczem zwróciła uwagę pani Poket, by dziecko końcem tego przyrządu nie uderzyło się w oczy i poleciła malutkiej Dżen opiekę, wreszcie obie niańki wyszły z pokoju.
Z wielką przyjemnością przysłuchiwałem się rozmowie pani Poket z Drummelem o jakichś dwóch baronostwach, przyczem pani Poket jadła kawałki pomarańczy, maczając w cukrze i winie i nie zwracając najmniejszej uwagi na dziecko, które okropnie wymachiwało dziadkiem. Malutka Dżen, widząc wreszcie, że zachowanie zagraża główce dziecka, po cichutku opuściła swe miejsce i posługując się prawdą i nieprawdą wyłudziła od Bebi to niebezpieczne narzędzie. Pani Poket w tej chwili dokończyła swej pomarańczy i niezadowolona z postępku Dżen, rzekła do niej: