współbiesiadnikami, skąd się wzięły w jego domu i dlaczego natura nie obdarzyła niemi kogo innego. Potem wymienił z niemi kilka zdań: — „Dlaczego u małego Józia rozdarta koronka przy kołnierzyku?“
— Flopson chciała poprawić, ale nie miała czasu!
— A dlaczego u Fanny nie wzbiera wrzód?
— Millers miała przyłożyć okład, o ile nie zapomni!
Tu serce ojcowskie roztajało, dał każdemu po szylingu i pozwolił im odejść do zabawy. Gdy wyszły próbował podnieść się za włosy, ale zrzekł się tego beznadziejnego zamiaru.
Wieczorem urządziliśmy pływanie w łódkach po rzece. Drummel i Startop mieli swe własne łódki; postanowiłem też sprawić sobie łódkę, aby im dorównać. Dość dobrze wyćwiczyłem się w różnych grach i zabawach z wiejskimi chłopcami, ale chciałem się pochwalić umiejętnem kierowaniem łódki po Tamizie — nie mówiąc już o innych wodach — i dlatego postanowiłem uczyć się u mieszkającego w pobliżu człowieka, który wziął pierwszą nagrodę na wyścigach a z którym poznajomili mnie towarzysze.
Powaga ta bardzo mnie zmieszała, mówiąc, że mam ręce jak kowal. Gdyby wiedział, jak łatwo mógł stracić wskutek takiego komplementu ucznia, napewnoby go nie użył.
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/337
Ta strona została skorygowana.