Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/338

Ta strona została skorygowana.

Gdyśmy wrócili do domu i zasiedli do kolacyi, myślałem, że minie reszta dnia bez nieprzyjemnej historyi domowej. Pan Poket był już w doskonałym humorze, gdy nagle ukazała się pokojówka i rzekła:
— Proszę pana, chciałabym z panem pomówić!
— Mówić ze swym panem — zawołała pani Poket z oburzeniem. — Jak śmiesz myśleć o takich rzeczach? Możesz iść i pomówić z Flopson... lub pomówić ze mną... i to kiedyindziej.
— Proszę mi darować, — ale muszę pomówić i to zaraz z panem Poketem.
Tymczasem pan Poket wyszedł z pokoju, a my staraliśmy się podtrzymać o ile można rozmowę, póki nie wróci.
— A to doskonałe, Belindo, niema co mówić! — zawołał, wchodząc do pokoju; twarz wyrażała gniew i ból. — Kucharka upiła się i śpi w kuchni na podłodze a w bufecie leży ogromny kawał świeżego masła owinięty, przygotowany do zamiany na tłuszcz.
Pani Poket, jak gdyby zlekka się zmieszała i rzekła:
— Wszystko to sztuczki fałszywej Zofii.
— Co chcesz przez to powiedzieć, Belindo?
— Wszystko to powiedziała ci Zofia. Czyż nie widziałam na własne oczy i nie słyszałam