Pan Uemnik siedział przy biurku i jadł śniadanie... to znaczy, gryzł kawałek czerstwego suchara; łamał go po kawałku i rzucał w swe szerokie usta, jakby w skrzynkę pocztową.
— Zdaje się, że ma on w pogotowiu pułapkę, za którą bacznie śledzi. Trzask i jesteś złapany.
Odrzekłem, że pułapki nie można zaliczyć do przyjemności życiowych i że pan Dżaggers prawdopodobnie jest bardzo zręczny w swych zajęciach.
— Głęboki, jak Australia — rzekł pan Uemnik, wskazując piórem na podłogę, jakby chcąc przez to wyrazić, że go tak trudno przeniknąć, jak dojechać do Australii, która znajduje się na drugiej stronie kuli ziemskiej. — Jeśli jest na świecie co głębokiego, to on — dodał Uemnik, zabierając się do pisania.
Spytałem, czy rzeczywiście dużo zarabia, a Uemnik odrzekł: — „ka — pi — tal — nie!“ Potem pytałem, czy wielu ma koncypientów? Na to odpowiedział:
— Nie bardzo rujnujemy się na koncypientów, bo u nas tylko Dżaggers i nikt nie chce, by sprawy przechodziły przez inne ręce. Jest nas tylko czterech. Chcesz pan ich zobaczyć? Pan, można powiedzieć, jest z naszych.
Zgodziłem się na tę propozycyę. Gdy pan Uemnik złożył cały suchar w skrzynkę poczto-
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/343
Ta strona została skorygowana.