Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/358

Ta strona została skorygowana.

a o pół do ósmej poszliśmy na Littl-Briten. W miarę zbliżania się Uemnik stawał się coraz suchszym i surowszym i umilkł zupełnie na miejscu. Gdy wreszcie weszliśmy do jego gabinetu i wyjął z za pleców kluczyk, zapomniał widocznie o zameczku, mostku zwodzonym, altance, o stawie, fontannie i o starcu, jakby to wszystko rozpadło się w proch i pył z ostatnim wystrzałem armaty.






Rozdział XXVI.

Tak się stało, jak mówił Uemnik i prędzej niż się spodziewałem, miałem sposobność porównać prywatne życie opiekuna z życiem jego kasyera i pomocnika. Opiekun znajdował się w swoim gabinecie i mył ręce pachnącem mydłem, gdym wszedł do kancelaryi. wracając z Uolwortu; wezwał mnie do siebie i zaprosił na obiad wraz z przyjaciółmi. — „Bez ceremonii — rzekł, — jutro i bez żadnych obiadowych strojów“. — Spytałem, gdzie mamy się stawić, ale według swego zwyczaju uchylił się od jasnej odpowiedzi i rzekł: — „Przyjdźcie tu, a potem pójdziemy razem“. — Muszę zaznaczyć, że miał zwyczaj myć ręce po każdej rozmowie z klientem, jak czynią doktorzy i dentyści. W pokoju jego była w tym celu urządzona maleńka umywalnia, cała przesiąknięta