zapachem wonnego mydła, jakby jakiś sklep z kosmetykami. Na drzwiach jej wisiał niezwykłych rozmiarów ręcznik; Dżaggers mył ręce a następnie długo wycierał je ręcznikiem, gdy wrócił ze sądu lub załatwił sprawę z jakimś klientem. Kiedy następnego dnia wraz z przyjaciółmi stawiłem się u niego o szóstej po południu, widocznie dopiero co skończył pracę z kimś, brudniejszym niż zwykle, bo zastaliśmy go myjącego się, przyczem tym razem nie zadowolił się jedynie myciem rąk, ale umył głowę i twarz i wypłukał usta. Ukończy wszy, wytarł sobie ręce, wyjął scyzoryk i starannie wyczyścił paznokcie.
Kiedyśmy wyszli na ulicę, zastaliśmy kilku ludzi czekających na rozmowę z nim, ale w zapachu mydła, który rozchodził się na wszystkie strony, było widocznie coś odstraszającego, bo wszyscy od razu zrzekli się na ten dzień swego zamiaru.
Zaprowadził nas na Gerard-Srit i zatrzymał się przy domu po południowej stronie ulicy. Dom był na zewnątrz wspaniały, ale niezbyt ozdobny i z brudnemi oknami. Weszliśmy do pustej, ponurej sieni, stąd po ciemnych, kamiennych stopniach do trzech mrocznych pokoi pierwszego piętra. Ściany ich były ozdobione u góry rzeźbionemi girlandami, które wydały mi się podobne do łańcuchów szubienic.
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/359
Ta strona została skorygowana.