Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/365

Ta strona została skorygowana.

Gdy to mówił z trochę drwiącym, trochę żartobliwym odcieniem, gospodyni, jak poprzednio przenosiła swój wzrok z jednego z nas na drugiego. A kiedy przestał mówić, znów spojrzała na niego.
— Wystarczy, Molli! Dosyć się na ciebie napatrzyli, możesz iść.
Zdjęła ręce ze stołu i wyszła z pokoju, a pan Dżaggers wziął ze stołu karafkę, napełnił szklankę i poczęstował nas po kolei winem.
— O pół do dziewiątej, panowie, musimy się rozejść. Nie traćcie napróżno czasu. Bardzo rad jestem, że was widzę. Pańskie zdrowie, panie Drummel.
Jeśli zaszczycając w ten sposób Drummela miał zamiar jeszcze lepiej odkryć jego charakter, udało mu się to w zupełności. Tryumfując ze swego zwycięstwa nad nami, Drummel zdołał wyjawić swe nieprzyjazne dla nas usposobienie i coraz bardziej nas obrażał, stając się w końcu zupełnie nieznośnym. Pan Dżaggers z niezwykłem zainteresowaniem śledził go. Można było mniemać, że takie badanie służy mu za najlepszą przyprawę do wina.
Zachowywaliśmy się jak dzieci, pili nad miarę i gadali nad miarę. W końcu pozbawiło nas równowagi szyderstwo Drummela, że rozrzucamy pieniądze. To skłoniło mnie do zaznaczenia, że nader nietaktowne są z jego strony takie uwagi, zwłaszcza, iż sam tydzień